
DOM (…) NIE MA SENSU
Nie raz mnie wkurza, denerwuje. Zrobię jej przykrość, powiem wprost co myślę albo zdołuję.
Mama.
Dziś mama „miała wychodne”. Jest 23:00, a jeszcze jej nie ma. Od 17:00. Leżę w łóżku. Czuję się nieswojo.
To zdecydowanie był inny dzień niż wszystkie. Nie było z kim wypić popołudniowej „kawy”. Telewizor wyłączony- nie zachęcał do wspólnego siedzenia na sofie. Nie miałam nawet komu opowiedzieć co mnie spotkało południu.
Faktem jest, że więcej zrobiłam niż ostatnimi dniami… to chyba z nadziei, że jutro spędzę więcej czasu na marnowanie z mama przy stole :)
Do dzisiaj lubię gdy ma wolne. W domu unosi się wspaniały zapach obiadu. Wszędzie jest posprzątane. Siedzi spokojnie z książka w ręku. Uwielbiam te poskładane, pachnące pranie w moim pokoju (efekt włożenia ubrań do pralki, nasypania proszku, uruchomienia prania, rozwieszenia na linkach, zaczekania na wysuszenie, podkładania i rozniesienia po pokojach).
Już nie raz sobie myślałam, że… Dom bez mamy nie ma sensu.

