
MIEJSCE
Poznań jest bezlitosny. Żegna mnie dwoma piątkami, punktualnym tramwajem, piękną pogodą. Smacznym sushi. Nie ułatwia. Nie ułatwia.
Od dłuższego czasu przeprowadzam się średnio co 4 miesiące. Robię porządki, pakuję walizki, jadę pociągiem. Taksi. Samolotem. Czymkolwiek. Byle być daleko od miejsca zamieszkania. I choć czasem mi się nie chce to po 3 miesiącach czuję, że trzeba coś zmienić. I wszystko zaczyna się od nowa.
Tak jest i tym razem. Wlasnie z walizka stoję i czekam na pociąg. Zrobie pewnie z dwa dni wakacji i zacznę realizować wakacyjne plany.
Czasem zastanawiam sie jak ludzie to robią, że decydują sie na dane miejsce zamieszkania. O, i już. Kupują mieszkanie, urządzają ogródki.
Czy ja kiedykolwiek się osiedle? Ile jeszcze czeka mnie przeprowadzek? Jak ja znajdę moje miejsce?
A Ty? Czy aby na pewno jesteś na właściwym?

