
BEHIND THE SCENE
Jako że wymarzonym weekendem jest ten z kubkiem gotowanej kawy w ręku, najlepiej pod kocykiem i dobrą książką to stwierdzam oficjalnie, że muszę robić wszystko, żeby przeciwdziałać tej postępującej starości….
….i w tym przypadku weekend ze znajomym fotografem, amatorem architektury brzmi jak opcja nie do odrzucenia- bo nie dość, że będzie masa dobrych zdjęć (a w niektórych nawet ja będę bohaterem) to w dodatku będzie masa nowo odkrytych miejsc. O miłym towarzystwie nie wspominając.
I tak też się stało.
Wyruszyliśmy w sobotę rano by pewnym krokiem udać się w okolice Nadodrza. Tam po kilku bardziej bądź mniej udanych wizytach w przeróżnych kamienicach wstąpiliśmy na pyszną, choć długo wyczekiwaną kawę do Bema Cafe. Idąc wyspami: Słodową, Młyńską i Piasek stanęliśmy przed rzeźbą Oskara Zięty, by następnie zwiedzić moje ulubione Ossolineum.
Lekko gubiliśmy się wśród uliczek wrocławskiego rynku, co chwilę wpadając na nowe, tajemnicze miejsca, gdzie idealne kadry same wpadały w oko, a by je uwiecznić wystarczyło wyciągnąć aparat.
Gdy zorientowaliśmy się, że Narodowe Forum Muzyki zwiedzić możemy dopiero po 15:30 szliśmy w kierunku Renomy, a lunch zjedliśmy w Gnieździe na Świdnickiej.
Mając na uwadze uciekające nam naturalne światło biegiem zwiedzaliśmy nowe miejsca. Wracając do NFM nie miałam już chęci na nic, a po spędzeniu tam kolejnych 2 h opadałam z sił marząc o czymś smacznym w żołądku.
Właśnie tym sposobem wylądowaliśmy w mega pysznej Chinkalinie smakując gruzińskich pierożków. A później był kutlowy Spiż i alternatywna Kontynuacja. A tam bynajmniej kawusi w nocy nie podają ;)
Tak minął weekendu dzień pierwszy.
Niedzielne popołudnie spędziliśmy w Pawilonie Czterech Kopuł, gdzie ktoś próbował zniszczyć wystawę i wszystkich zwiedzających zamknięto na dziedzińcu by uciszyć rozlegający się alarm. Na orientalnym lunchu zatrzymaliśmy się w Ovo, a na szybkich fotach w nowym gmachu Akademii Sztuk Pięknych projektu Tomasza Głowackiego (zwiedzać można tylko do godziny 15:30, na miejscu byliśmy o 15:25- na szczęście po raz kolejny, z odrobiną dobrej passy, dostaliśmy się do budynku, by po chwili uświadomić sobie, że czujemy się lekko rozczarowani).
Na deser (i podsumowanie weekendu) wpadliśmy do Muzeum Współczesnego oraz kawiarni zlokalizowanej na dachu tego świetnie zaadaptowanego bunkra. Słodkie brownie zagryzaliśmy podziwiając wieczory widok na miasto.
I tym pozytywnym akcentem minął weekendu dzień drugi.
PS. Tytułowe zdjęcie do notatki zostało wrzucone na instagrama autora i już pół godziny po publikacji zostało ogłoszone jako zdjęcie dnia na oficjalnym profilu @igerswroclaw. Zdjęć mamy masę, a na bloga poleciały typowo „zaa kulis” ;)
Tymczasem- obydwa konta serdecznie Polecam. Dziękuje. Pozdrawiam!


Piękne zdjęcia! Zwłaszcza to, które wybrano zdjęciem dnia. Inspirujący weekend. Chyba też muszę taki sobie zafundować:)
Zdecydowanie polecam! Tym bardziej że taki weekend można „sobie zafundować” w miejscowości, w której się mieszka na co dzień ;)
Yummy photos!
https://dinamighty.com/
Thank you! I am a litte bit satisfied as well ;)
Bylo zajebiście, fajny wpis ;)
Fajni ludzie i miejsca to i wpis fajny ;)
Hmmm…. ten Wroclam Twoim spojrzeniem i opisem jest bardzo interesujacy, czas najwyzszy wpasc na weekend:p
Zdecydowanie jest! Zakochałam się w tym mieście po uszy! Serdecznie zapraszam :*