
KOTOR I RIBA
***
– Ale śliczna ta kawiarnia… Kawę mają z Kostaryki, Kolumbii i Ekwadoru. Wybrałam Kostę z almondowym. Jest pyszna.
– Przyjdziemy tu trzy razy i za każdym zamówimy z tym samym mlekiem. Zobaczymy, która najlepsza.
– Ok, umowa stoi.
***
Wakacje letnie rozpoczęliśmy bardzo chłodno, bo dwumetrowym śniegiem gdzieś 2049 m n.p.m. Wylot z Mediolanu oznaczał nic innego jak zakupy we włoskim stylu – na chillu i z kawusią w tle.
Pogoda na powitanie nas nie rozpieściła, za to starsza kobieta, wynajmująca nam apartament, bardzo nas zaskoczyła. Szczególnie historią o znaczeniu rodziny w życiu człowieka.
Pierwszy dzień w Budwie spędziliśmy na spacerowaniu po mieście i dobrym „gastro”. Drugi w sumie nie różnił się niczym od pierwszego. Padało, a my chodziliśmy od restauracji do restauracji, a to na aperol, kawę, bądź obiad.
O ile Budwa robiła na nas duże wrażenie nawet w deszczu, o tyle Kotor już takiego nie zrobił, chociaż widok z miejskich murów na Zatokę Kotorską zapierał nam dech w piersiach.
Rejs po jeziorze Szkoderskim to obowiązkowy punkt w trakcie trasy do Monastyru Ostrog. Ten ostatni, rzecz by można, trochę rozczarował. Choć też i pokazał różnorodność ukształtowania kraju.
Założenie Świętego Stefana jest piękne. Szczególnie gdy pogoda zaczyna mocno współpracować i przychylniej patrzeć na tych spragnionych słońca. Sex on the beach w Porto Montenegro może całkiem mocno sponiewierać, szczególnie jak patrzy się na jachty, których ceny są chorendalnie wysokie, a Ty jesteś brany za potencjalnego nabywcę.
Ostatniego dnia, tuż przed wyjazdem, oddając klucze, zostaliśmy zaproszeni na kawę. Usiedliśmy wygodnie, a Pani zaczęła opowiadać o swoich dzieciach.
„Nie no Mili to się życie nie ułożyło. Jest profesorem w Belgradzie. Śliczna. Utalentowana. Mówi biegle w pięciu językach. Ale facetów porównywała. Wymyślała. Uwagę zwracała nawet na to, czy rękawy od marynarki kandydata nie są zbyt długie. I co jej po tych zagranicznych wycieczkach, tym 100-metrowym mieszkaniu, jak widzi rzeczy piękne, a nie ma o nich komu powiedzieć… Za to mój syn. Tak. Dwójkę wnucząt mam…. „
Popatrzyliśmy na siebie wymownie, a w drodze na lotnisko zgodnie stwierdziliśmy: „Trzeba mieć dużo szczęścia żeby trafić w życiu na odpowiednie towarzystwo.”
Sukces odniósł ten, kto je odnalazł.

W samolocie rozpoczęłam lekturę o Krakowie, choć to nie była nasza docelowa destynacja.

Budwańskie uliczki.

Highly recommended!

Wyspa Święty Stefan.

Kot z Kotorem w tle.

Aperolek i humorek.
- Palma nieodłącznym elementem architektury.

Słońce. Plaża. Ludzi brak. Czarnogóra poleca się poza sezonem.

„My to ze Szwajcarii jesteśmy, to ten czekoladowy torcik poprosimy.„

Rej łódką na Szkoderskim ostudzi najbardziej rozszarpane nerwy.
***
– Wiesz, no najlepsza kawa jaką piłem w życiu była ta od Ciebie w naszej miejscowości.
– Kosta z mlekiem migdalowy… Ale pamiętasz… mieliśmy wypić każdy rodzaj, a posmakowaliśmy tylko dwie. Musimy tu jeszcze wrocić.
– Ok, wrócimy tu. Deal?
– Deal.


Nie wiem jak kawa, ale to jezioro jest super! I widzę, że nawet pogoda się Wam poprawiła w czasie urlopu :) Bardzo łądne zdjęcia !
Tak, tak! Miało padać, a ostatecznie było jak na załączonych obrazkach ;) Pozdrawiam!
Kochana, to nie obrazki, to jedne z piękniejszych zdjęć jakie widziałam z Czarnogóry. Poczułam się, jakbym tam realnie była, a to mi się marzy.
Aktualnie marzy mi się też dobra pogoda, bo u nas 13 stopni i słońce wygląda tylko popołudniami … Tęsknię za słońcem..
A u mnie pogoda dokładnie taka jak u Ciebie – akurat na siedzenie w biurze ;)
Dawno mnie nie wciągnął tak żaden post… Nowoczesny felieton w tle w przesłaniem. Zakochałam się w tym stylu. No i zamarzyłam o Czarnogórze…
Bardzo mi miło!
A wpis może i fajny bo kraj piękny-poleca się zwiedzać w wyborowym towarzystwie! ;)