
ŚNIADANIE
Dostałam zaproszenie na śniadanie.
Nawet oryginalne, bo miałam je spędzić sama.
A na śniadaniu tak: wszystko, czego dusza zapragnie.
Wszak w formie bufetu.
Pieczywko.
Serki.
Wędliny.
Owoce.
Owsianki.
Kawy i herbaty z różnych stron świata.
Żyć.
Żyć nie umierać.
Podano mi cappuccino na migdałowym i świeżo wyciśnięty sok z dojrzewającej w hiszpańskim słońcu pomarańczy.
Widok miałam na eleganckie wnętrze i ośnieżone Alpy.
Było pysznie.
Ładnie.
Elegancko podane.
Ale cóż z tego… wszak wszystko smakuje najlepiej w jego towarzystwie.

Poprzedni post SWISS ARCHITECTS

Następny post Lot LOTem