
FIOLET
Sara przyszła dziś do biura w fioletowym swetrze i skrzętnie dobranym do niego t- shirtcie w paski.
Fioletowe oczywiście.
***
W połowie dnia rozpoczęłyśmy głębszą dyskusję:
– Jakie plany na weekend? – rzekłam nieśmiało, zaraz po tym, gdy Wolf wyszedł z pokoju.
– A nie wiem, myślałam, żeby wybrać się na protest, ale dzisiaj żadnego w tym mieście nie organizują… Jest Dzień Kobiet, a nikt o tym nic nie mówi. – rzekła oburzona.
Faktycznie, w tym Zurichu to tak, jakby o kobiecym święcie zapomniano. Zmieniłam lekko temat, nie wiedząc jak skomentować powyższe.
– Lepiej pochwal się, co dostałaś w prezencie od swojego chłopaka?
– Ale z okazji czego?
-Sama przed chwilą powiedziałaś, że dzisiaj jest nasze święto!
No i po chwili okazało się tak. W Polsce jak Dzień Kobiet wygląda – wszyscy wiemy. Są kwiaty. Ładne perfumy. Niespodzianki.
W Hiszpanii natomiast święto jest ściśle powiązane ze strajkami kobiet z 1908, gdy wyszły na ulice, by walczyć o swoje prawa.
– Kinga, Dzień Kobiet nie jest po to, by dostawać prezenty, ale by walczyć.
– Wiesz, w Polsce, to my tyle wojen przeszliśmy, że teraz to już pora tylko na prezenty…. – z uśmiechem na ustach odpowiedziałam zdecydowanie.
***
I tak sobie pomyślałam – ile par oczu tyle spojrzeń na rzeczywistość.
Ps. A czemu fiolet? Otóż kolor ten, podobno, jest kolorem kobiet.
Poza tym, jak to Sara określiła, to przekorne zmieszanie barw symbolizujących dwie różne płcie – niebieskiego, uważanego za kolor chłopców i różowego – kolor dziewczynek.
A ja zapytam tylko: kto mądry wie, kiedy kończy się różowy, a zaczyna niebieski?

