
BIRKENSTOCKI
– Co powiesz na zakupy we Włoszech? Znalazłem ciekawy hotel, w pobliżu są też termy, fajne widoki, pogoda ma dopisać.
– Jesteśmy z tymi górami i jeziorami już tacy monotematyczni. Szczerze to bym chciała do miasta. Zróbmy zakupy w jakimś mieście… Birkenstocki czekają na mnie już od tak długiego czasu… może Londyn?
– No to niech już przestaną czekać. Jedźmy do kraju ich twórców.
***
Jako że naszym głównym celem stały się zakupy, nie poświęciliśmy zbyt dużej uwagi na zwiedzenie. Na szczęście nasi znajomi mieszkający od lat w Monachium zrobili nam krótkie oprowadzanie nie tylko po restauracjach i klubach, a także krótko, ale rzeczowo po mieście.
Na Marienplatz zobaczyliśmy Nowy Ratusz oraz Peterkirche, będący najstarszą świątynią w mieście. Dotarliśmy na Odeonsplatz. Podziwialiśmy barokowy Theatinerkirche oraz rodem wyjętą z Florencji loggie Ferdherrlane. Dosięgnęliśmy znany sklep Dallmayr, który był pierwszym, gdzie można było kupić sprowadzane z kolonii przyprawy oraz legendarny browar Hofbräuhaus.
Nasz osobisty przewodnik poinformował nas, że w mieście przez pewien okres rezydował Mozart, jednak ze względu na brak pieniędzy, rząd musiał z niego zrezygnować, gdy kompozytor okazał się za drogi. Zaśmialiśmy się, że historia płata figle. Wszak niegdyś biedne Monachium obecnie jest jednym z najbogatszych miast kraju.
Przejażdżka rikszą po tym największym na świecie miejskim parku, w upalny dzień, to strzał w dziesiątkę.
Kto chce, to opala się nago – bo może.
Kto chce, pije alkohol – bo może.
Kto chce, serfuje w środku miasta – bo może.
W Englisher Garten znajduje się również m.in. japoński domek herbaciany, chińska wieża, wzorowany na greckim Monopteros, czy fragment muru berlińskiego.
Wieczorną porą zawitaliśmy na tereny bardzo industrialne. Park Olimpijski do złudzenia przypominał mi tereny londyńskiego O2. Street foodowy festiwal tylko wyostrzył zmysły i pierwszy raz w życiu jadłam znane brazylijskie Churrosy i piłam wodę z prawdziwego kokosa.
***
– Ok, to na pewno chce ten klasyczny model, tylko w wiekszym rozmiarze.
Po 10 minutach.
-Pani powiedziała, że nie mają mojego rozmiaru w tym kolorze. Chyba te buty nie są mi dane.
-Nie przejmuj się, po powrocie zamówimy je przez internet… A teraz chodź, zapraszam Cieę na ciastko i kawę.
***
Poniedziałek spędziliśmy na zakupach, by wieczorem udać się do BMW Welt, gdzie zrozumiałam, co oznacza luksus, gdy dowiedziałam się, że w jednym z modeli Rolls-Royce’a podświetlane są szwy od siedzeń.
Wieczór spędziliśmy nad dobrym piwem, by dnia następnego zjeść śniadanie w miejscu, którego zdradzić nie mogę, i nie dlatego, że nie wypada, a dlatego, że Rodo patrzy.
Z jednej strony dużo w Monachium zabudowy historycznej albo historyzującej, z drugiej natomiast nowoczesne rozwiązania i propozycje sugerowane przez najbardziej znane biura architektoniczne świata.
Kancelaria miasta niczym szklarnia w przecudnym Hofgarten, kościół Świętego Serca Jezusa jak dom z przytulnym wnętrzem, czy samo organiczne BMW Welt z ultradrogimi samochodami – cała zabudowa miasta składa się w jedną, niejednokrotnie jednak zaskakującą całość.
W czasie całej wycieczki dowiedziałam się, gdzie powstają najnowocześniejsze samochody, jak pracuje się w korpo, jak smakuje piknik ze znajomymi na trawie i McDonald na kacu. Choć wszystko trwało tylko 4 dni, a ja sama już nie wiem, czy miasto, czy to towarzystwo… ale serio się zakochałam.

Na pocieszenie to tylko kawa i sernik.

Jasno. Ciemno. Nisko. Wysoko. Ciężko. Lekko. Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Lekko, gdy patrzysz w przód.

Bo patrzeć trzeba w przód, a to, co za nami jest ciemne.

A czasem lepiej jest bez obuwia.
***
Wracając przez bawarskie dróżki, w jednej ze wsi zobaczyłam baner marki poszukiwanych przeze mnie klapek.
– O patrz, tam jest outlet Birkenstocków!
– Sprawdźmy więc czy mają to, po co przyjechaliśmy.
10 minut później.
-Oni mają ten model w odpowiednim rozmiarze – w dodatku za połowę oryginalnej ceny. Bierzemy!
Życie jest jak Birkenstocki.
Nie ma co się spinać. A nóż, trafi się lepsza okazja.

